O tym się mówi…
Jak większość z Was pewnie już zdążyła zauważyć jest coraz więcej informacji o możliwym blackoucie, jego konsekwencjach i zagrożeniach z tym związanych. Mainstream bombarduje nas tymi treściami, co i rusz wrzucając artykuły w internecie, w gazetach czy w telewizji.
Czy rzeczywiście jest się czego obawiać? Czy może jest to kolejna nagonka polityczno-społeczna, która ma napędzać clicki i pobudzać machinę konsumpcjonizmu?
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie…
Zanim zacznę tutaj jakiekolwiek rozważania chciałabym się skupić na tym co to jest ten blackout. W skrócie mówiąc jest to tak naprawdę przerwa w dostawie energii. Tutaj rodzi się pytanie czy rzeczywiście jest to możliwe i na jaką skalę. Przerwy w dostawie prądu zdarzają się cały czas z różnych powodów: jakaś awaria, burza, inne problemy w elektrowni natury technicznej lub co ostatnio nie jest obce, wrogie ataki innych krajów. Takie drobne przerwy w dostawie prądu nie są bardzo problematyczne, ponieważ zazwyczaj są one szybko naprawiane i nie odczuwamy ich prawie wcale. Problemem byłoby, gdyby ta przerwa trwała dzień lub dłużej. Jakie są na to szanse?
Co to będzie, co to będzie??
Nasze władze twierdzą, że są dobrze przygotowane na możliwe blackouty. Czyli… można by stwierdzić, że nic nie będzie. Nic nam nie grozi i właściwie można się rozejść? Z jednej strony nie do końca wierzę w deklaracje polityków, z drugiej nawet nie będę próbowała liczyć ile to razy już mieliśmy się szykować na blackouty, awarie i zagrożenia na globalną skalę, które nigdy nie nadeszły. Pamiętacie rok 2000 i pluskwę milenijną oraz potencjalnie katastroficzne skutki, jakie miał z nastaniem tego roku wywołać przyjęty kilkadziesiąt lat wcześniej sposób zapisu daty w programach komputerowych? Wtedy też czekaliśmy aż wszystko wysiądzie, z prądem na czele, bo przecież awaria miała dosięgnąć również elektrownie. Nic się nie wydarzyło. Siedząc jak na szpilkach, czekając na wielkie bum przekonaliśmy się tylko, że nie stało się nic.
Kup teraz!!!
Czytając artykuły na ten temat i szukając w sieci informacji widzę, że wraz ze sztucznie wprowadzoną paniką o potencjalnym black-oucie w sieci zaroiło się od ofert na tysiące produktów, które koniecznie każdy musi mieć by jakoś przeżyć. Możemy tu znaleźć pozycje od tabletek do uzdatniania wody, przez baterie, aż do zestawów do przetrwania braku prądu. Scrollując i oglądając te wszystkie rzeczy, które ,,powinnam” mieć w domu naliczyłam dziesiątki przedmiotów, które zajęłyby mi chyba całą powierzchnię mieszkalną w moim niewielkim m-3. I tu przykłady: zapałki, świece, koce termiczne, powerbanki, latarki, przełączniki bateryjne, lampy solarne, urządzenia zasilane bateryjnie, baterie i masa innych artykułów. Nie wspominam tu o takich rzeczach jak woda, napoje, gotówka, leki i żywność, którą tak czy siak powinniśmy w domu mieć. Czy my naprawdę potrzebujemy tego wszystkiego by przetrwać? Myślę, że trzeba wziąć na luz i się rozsądnie zastanowić czy chcemy wydawać masę pieniędzy i rezygnować z komfortu w własnym domu, zagracając go setkami produktów, na coś co prawdopodobnie i tak się nie wydarzy? Ja na pewno wolę postawić na wygodę we własnym domu, spokój umysłu, bezpieczną przestrzeń dla mojego dziecka i proste rozwiązania.
Przygotuj się, ale rozsądnie!
Podam Wam jeden przykład. Zamiast kupować i trzymać w szafie: powerbank, latarkę, radio i inne rzeczy zaproponuję Wam jedno urządzenie, które umili Wam czas, przyda się na wiele okazji i ma wiele zastosowań. Na przykład nasze radio outdoorowe Bivac Quercuss, które możemy naładować ładowarką od telefonu, solarnie, za pomocą korbki lub uruchomić za pomocą akumulatorów dołączonych do radia o mocy od 4000mAh do 6400mAh, lub też zwykłymi bateriami AAA, które wydłużą działanie naszego radia, gdyby akumulatorki się wyczerpały i akurat nie mielibyśmy jak radia naładować. Co jeszcze podoba mi się w tym radiu to wbudowana latarka, sygnał SOS, funkcja powerbank, dzięki której masz możliwość podładowania telefonu. To urządzenie ma wbudowanego Bluetootha więc mogę włączyć ulubioną muzykę z telefonu nawet w lesie bez żadnego kabelka.
We are hipsters…
Tak oto zamiast kilku produktów w razie blackoutu mamy 1, który sprawdzi się na biwak, wyprawę w góry, do lasu czy na działkę. I nie czekaliśmy z realizacją ciekawych pomysłów i zastosowań do potencjalnego blackoutu. Nie szukamy inspiracji w polityce czy na platformach sprzedażowych – my jesteśmy inspiracją.